Uwaga!!!

Blog o tematyce hentai, yaoi i inne, skoncentrowany na postaciach z M&A "Naruto". Są również zwykłe opowiadania. Za zmianę przepraszam, ale mam nadzieję, że się wszyscy przyzwyczają^^
Blog będzie bazował na parze SasuNaru, ale od czasu do czasu będą pojawiać się również inne paringi^^

środa, 29 grudnia 2010

Rozdział IV

Mówicie, że bardziej podoba wam się to, to daje, chociaż jakoś nie mam pomysłów. Do mnie bardziej przemawia to z dzieckiem. Sama jestem ciekawa, jak zachowa się Sasuke i czy miłość się rozwinie, hehehehe. Jako autorka powinnam to wiedzieć, ale. . . nie wiem xDDD Mam nadzieję, ze nie jesteście źli za to, że długo mnie tu nie było, ale po ilości komentarzy to chyba nie xDDDDD Mniejsz a ztym. Zapraszam na kolejną część opowieści o Naruko, która. . . mniejsza z tym, sami dobrze wiecie xDDD
********************************************

-Przykro mi to mówić, ale potrzebny nam żeński wokal.

Sasuke uniósł głowę, spoglądając na białowłosego chłopaka, który jak zwykle chodził z odsłoniętą klatką. I ten satanistyczny naszyjnik. Do tej pory brunet nie mógł uwierzyć, że przyjaźni się z tym ulizanym narcyzem. Mimo tych wad, Uchiha stwierdzał, że Hidan Agaki był wspaniałym gitarzystą i potrafił wyczyniać ze swoją gitarą takie rzeczy, jakich nikt nie potrafił. Poza tym był sumienny, uparty i poważny, kiedy sytuacja tego wymagała.

-Żeński wokal?? Czy ty wiesz, co to oznacza??

Hidan kiwnął głową i skrzywił się. Ostatni pobór do zespołu nie był jednym z najprzyjemniejszych wspomnień. Szukali kogoś, kto potrafi grać na czymkolwiek i jest w tym dobry. Potrzebowali czwartego. Na razie mieli tylko dwie gitary, wokal i perkusję. Chcieli coś jeszcze dodać. A zamiast poważnego przesłuchania mieli dzikie piski, chichoty i całkowity brak umiejętności płci żeńskiej, która na to przesłuchanie przyszła. O chłopakach nie wspominają. Było ich tylko kilku, bez umiejętności, za to z uwielbieniem dla zespołu, jak to określił Kiba – perkusista.

-Kolejne godziny spędzone na słuchaniu wycia wytapetowanych lasek i chłopaków, którzy… - białowłosy wzdrygnął się, nie chcąc kończyć zdania. – Ale może uratujesz nas przed tym, znajdując nam kolejną gwiazdę, jak to zrobiłeś ostatnio, liderze.

Sasuke zastanowił się nad jego słowami. Po ostatnim przesłuchaniu przechodził obok pustej klasy. Do jego uszu dobiegła muzyka, ale nie byle jaka. Przejmowała smutkiem, a jednocześnie była żywiołowa. Bez namysłu wkroczył do klasy i znalazł tam Sai’a, grającego na keybordzie. Chociaż chodzili razem do klasy, Uchiha wiedział o tym chłopaku tylko tyle, że ma niezwykły talent malarski. Widać zręczne palce Sai’a przydawały się nie tylko przy malowaniu. Tak oto, z małą perswazją ze strony Hidana, Sai Toura stał się czwartym członkiem zespołu, który szybko pozyskiwał liczną, żeńską publiczność.

-Ale po co nam żeński wokal? Przecież i tak mamy sporo publiki.

-Same dziewczyny. Potrzebujemy nie tylko kobiet, którzy by nas słuchali i oglądali. Musimy znaleźć sobie piękną dziewczynę z ładnym głosem, która przyciągnęłaby nam drugą część publiki. A to oznacza, że będzie więcej kasy! – oczy białowłosego zalśniły na krótką chwilę, powodując westchnienie u bruneta.

-Czy może nie widziałeś się ostatnio z Kakazu??

Kakazu był ich menagerem. Załatwiał im na razie małe koncerty w mieście, oczywiście odpłatne, i cały czas chciał zarabiać kasę. Pewnie to on wpadł na ten pomysł, ale z człowiekiem, który wypromował duże gwiazdy nie powinno się dyskutować.

-Dobra, zorganizujemy to całe przesłuchanie. – Sasuke zgodził się, chociaż wiedział, że będzie tego żałował. – Powiem chłopakom, że spotykamy się po lekcjach u… ciebie.

-U mnie?? – zdziwił się Hidan. – Przecież zawsze spotykaliśmy się u ciebie. Poza tym jest chlew. Ostatnio była impreza i…

-Dobra, niech będzie. U mnie po lekcjach! Ale idź już!

-Hai, liderku!!

Sasuke westchnął i spojrzał na oddalającego się kumpla. Teraz musiał tylko wymyślić, jak pozbyć się Itachi’ego i Naruko z domu, by mogli mieć święty spokój. Chociaż to nie powinno być trudne. Brunet uśmiechnął się do siebie, wyciągnął telefon i wybrał dawno nie używany numer. Trzeba wykorzystać trochę niespłaconych długów.


Naruko wbiegła do domu, rzuciła swoje rzeczy byle jak w korytarzu i pognała do kuchni. Miała mało czasu na ugotowanie obiado-kolacji. Chociaż nikt nie narzucił na niej obowiązku gotowania, sama się za to wzięła. Uważała, że skoro mieszka z dwoma chłopakami, to kto inny ma gotować, jak nie ona. Wyciągnęła wszystkie potrzebne składniki z lodówki, rozłożyła je na blacie kuchennym, by nie biegać po całym pomieszczeniu i zakasała rękawy po łokcie, uśmiechając się szeroko do siebie. Jednak nawet nie zaczęła, gdy rozdzwoniła się jej komórka.

-Itachi-sama??

-Jesteś w domu?? Wspaniale. Nic nie gotuj. Sasuke nie będzie, a ty idziesz ze mną do restauracji.

-Kiedy?? - spytała zdziwiona, patrząc na rozstawione na blacie składniki.

-Za półgodziny będę w domu. Przebiorę się tylko i jedziemy. Zgoda?

-Dobrze, Itachi-sama. Będę gotowa.

-Dobrze. Do zobaczenia.

Namikaze spojrzała na wyświetlacz i zaśmiała się cicho. Po raz pierwszy szła z chłopakiem coś zjeść. Szybko poskładała wszystko na swoje miejsce i pobiegła się przygotować. Uśmiech ani na chwilę nie schodził jej z ust.


Sasuke westchnął zrezygnowany i uderzył gwałtownie głową w stół, za którym siedział. Reszta zespołu potwierdziła jego nastrój żałosnym jękiem. Dziewczyna, stojąca przed nimi, zaczerwieniła się gwałtownie i wybiegła z pomieszczenia.

We czwórkę zorganizowali szybki casting na wokalistkę. Mieli spotkać się w domu Uchihy i pogadać o tym pomyśle, ale Sasuke złapał ich na przerwie i kazał rozpowiedzieć po klasach, że u niego w domu będzie małe przesłuchanie. Reakcje były różne, ale łączyło je jedno. Było głośno, jak cholera.

W tej chwili cała czwórka żałowała tego castingu. Bembenki im pękały od słuchania skrzeczenia ich fanek lub dzikich pisków. A ciągłe patrzenie na wydekoltowane bluzki i króciutkie spódniczki, co na początku było przyjmowane przez nich z entuzjazmem, teraz zaczęło nudzić. No bo, ile można patrzeć na to samo?!

-Mam dość! - krzyknął Kiba, gdy wyprosili biuściastą szatynkę o głosie starej wiedźmy. - Nie ma tu nikogo, kto potrafi śpiewać??

-Kilka było. - mruknął Hidan, ziewając szeroko. - Ale zanim postawimy je na scenie, trzeba będzie nad nimi popracować. Nie tylko wygląd, ale i zachowanie, by nie mdlały co pięć sekund.

-Siedzimy tu już dobre kilka godzin, a dziewczyn na zewnątrz prawie nie ubywa. - Sai wyjrzał przez okno, na spory ogród wokół domu. - Jakbyś miał psy, mógłbyś je nimi poszczuć.

-Za domem są cztery rodwailery. - mruknął od niechcenia Sasuke, a Hidanowi zaświeciły się oczy. - Ale nie możemy tego zrobić. Wśród nich musi być jakaś, która potrafi śpiewać i wygląda przyzwoicie.

-Wierzysz w to?? - spytał Inuzuka. - Widzieliśmy już ponad dwieście lasek i żadna nie miała głosu, który by nam pasował. Jak dla mnie to strata czasu.

-Ta. . . Poszczujmy je psami!

-Siadaj Hidan i uspokój się! - perkusista zdzielił przez głowę białowłosego, który w zamian rzucił się na niego z pięściami. Oboje zaczęli się tarzać po podłodze, okładając się na przemian pięściami. Przestali dopiero, gdy Sasuke wylał na nich wodę z wazonu.

-Jak się już uspokoiliście, siadajcie na swoich miejscach i zachowujcie się normalnie, jak przystało na ludzi w waszym wieku. Mamy jeszcze sporo kandydatek.

Sai uśmiechnął się, widząc wściekłą minę Hidana, otrzepującego się z wody jak psa Kibę i znudzonego do granic możliwości Sasuke. Po raz kolejny stwierdził, że nie żałuje wstąpienia do zespołu.


Naruko uśmiechnęła się delikatnie do siedzącego naprzeciw niej Itachi'ego i dyskretnie rozejrzała. Siedzieli w czterogwiazdkowej restauracji, największej w mieście. Rezerwować stolik trzeba było tutaj przynajmniej trzy miesiące wcześniej, jak nie więcej. Uchiha na pewno nie miał w planach pójście z nią na kolacje trzy miesiące temu, więc. . . pewnie musiał umawiać się z. . . inną?! Blondynka poczuła, jak do jej oczu napływają łzy, ale szybko odetchnęła głęboko, by się uspokoić. Przecież wtedy jeszcze się nie znali. To jej wcale nie dotyczy, co Itachi chciał robić z tą. . . inną.

-Przepraszam, że tak nagle się o tym dowiedziałaś, ale sam również zostałem o tym poinformowany dopiero dzisiaj. - Itachi uśmiechnął się przepraszająco i sięgnął po kartę dań. - Sasuke zadzwonił do mnie, że jego menager załatwił im tu stolik, ale dzisiaj mają mieć jakieś przesłuchanie i czy nie chciałbym tego wykorzystać. Trochę dziwne, żeby się spotykali w takim miejscu, ale spoko.

-Menager? Sasuke w czymś gra? - spytała Naruko, również zaglądając do swojej karty.

-Ma własny zespół, który gra w naszym mieście. Nikt ci jeszcze nie powiedział? - gdy zaprzeczyła ruchem głowy, uśmiechnął się tylko. - Prędzej, czy później i tak byś się dowiedziała. Robił u nas w domu próby, więc i tak byś. . . - brunet nagle zamilkł, po czym uśmiechnął się do siebie. - No tak. To o to chodziło.

-Coś się stało, Itachi-sama?

-Nie, nic takiego. Ślicznie wyglądasz. To, co ci zamówić?

Blondynka schowała twarz za kartą i wymruczała jakieś danie o francuskiej nazwie, nie patrząc na starszego Uchihę. Chwilę minęło, nim pozbyła się rumieńców, które wpłynęły na jej twarz, bo jego komplemencie. Starała się wypaść jak najlepiej. Niebieska suknia, którą na sobie miała, dostała od ojca na „ważne wydarzenia”. Do tej pory nigdy jej nie ubierała, bo żadnego wydarzenia nie uważała za ważne. Teraz było jednak inaczej.

Spojrzała na Itachi'ego dopiero, gdy kelner przyniósł im zamówienie i zabrał karty dań. Wydawało jej się, że zaraz zemdleje ze zdenerwowania. Nie chciała zaliczyć żadnej gafy. Gdy zobaczyła jednak uśmiech bruneta, poczuła się pewniej i cała kolacja zleciała tak szybko, jak z bicza strzelił. Powrót do domu również był wspaniały, biorąc pod uwagę spacer po parku pod rozgwieżdżonym niebem. Blondynka wracała do domu jak na skrzydłach. Weszli po cichu, nie chcąc hałasować, gdyż Sasuke pewnie już spał. Rozeszli się do swoich pokoi w całkowitej ciszy, żegnając się tylko uśmiechami. Naruko długo jeszcze nie mogła zasnąć, ale nie musiała zrywać się z rana. W końcu nazajutrz była sobota. W końcu dziewczyna zasnęła, uśmiechnięta szeroko i pierwszy raz, od śmierci rodziców, zadowolona w pełni z życia.


środa, 15 września 2010

Niespodzianka - 2

Dobra, nikt nie komentuje T______T Może to moja wina, bo pisze do bani. Ale mam nadzieję, że to jednak przez to, że jest na bloggers i nikt nie może znaleźć. Pocieszenie, co nie? xDDDD Nieważne. I tak dam drugą część, bo mi się opowiadanie podoba^^ Tak więc zapraszam na ostatnie chwile dzieciństwa Naruko i tytułową niespodziankę xDD Ostrzegam, to jeszcze nie koniec, bo tych niespodzianek będzie sporo xD
******************************************

Ojciec zbeształ ją za nie poinformowanie dorosłych o przypadku znęcania się nad dziećmi. Jednocześnie prawie jej nie udusił, tak mocno ją do siebie przytulał. Mężczyzna dostał karę pieniężną, po której zapłaceniu nie zostało mu już prawie nic. Do tego dostał tyle godzin robót publicznych, że wystarczy tego na kilka lat. Mężczyzna i tak o wszystko obwiniał Naruko.

Po tym zajściu Hokage pilnował ją jeszcze bardziej, niż zwykle. Krępowało ją to, ale nie mogła powiedzieć, że jest jej źle. Minato pokazywał tak, że ją kocha. Do tego zaczęła przyjaźnić się z Sasuke. A Itachi stał się jej pierwszym nauczycielem, który pomógł jej z nauką w szkole, nie tylko ze względu na prośbę Hokage, ale również z własnej woli. Niestety, nie mogło wszystko układać się dobrze.

Gdy już kończyli akademię, Sasuke nagle się zmienił. Stał się zamknięty i w ogóle przestał się odzywać. Itachi znikł, a ojciec nie chciał, by została ninja. Zdała dzięki temu, że miała odwagę postawić się ojcu przy wszystkich nauczycielach w akademii. Później dowiedziała się, że Itachi uciekł, a wcześniej dokonał masakry całego klanu, zostawiając przy życiu tylko brata. Trafiła do drużyny razem z najmłodszym Uchihą, który zachowywał się, jakby nigdy wcześniej się nie przyjaźnili i Sakurą, która nienawidziła jej za to, że wcześniej miała lepszy kontakt z jej ukochanym. Jej kumple z paczki trafili do innych drużyn, więc znów została sama.

Zdali test tak naprawdę tylko dzięki Naruko, która znała Kakashi’ego. Do tego ojciec opowiadał jej o egzaminie, jaki zrobił młodemu Hatake, gdy była mała, nie myśląc nawet, że w przyszłości może mieć za sensei’a właśnie Kakashi’ego. Później były misje, użeranie się z zespołem i powolne wyciąganie Sasuke z jego samotni. Gdy już myślała, że jej się to udało, on odszedł. Sakura udała się na trening do Tsunade, która była najlepszym medic-ninja w wiosce, a Hokage pozwolił wyruszyć jej na 3-letni trening z Jiraiya-sensei, który sam był jego mentorem.

Gdy wróciła, starsza, zmieniona, silniejsza, Minato prawie jej nie poznał. Zrobiła furorę wśród chłopaków i razem z Sakurą postanowiły ściągnąć Sasuke do wioski. Od tej pory zawiesiły broń i między nimi panował względny spokój. Okazało się to niepotrzebne, bo on sam wrócił, gdy okazało się, że nie może zemścić się na bracie, który jakby zapadł się pod ziemię, po rozgromieniu Akatsuki przez Minato i innych Kage wiosek. Okazało się również, że zabił Orochimaru.

Od tego momentu miało się zacząć poprawiać, jednak Naruko czuła, że jest coraz gorzej. Zdawała kolejne testy, wspinała się na kolejne szczeble kariery ninja, wyruszała coraz dalej i na dłużej. Dziewczyny z wioski latały za Uchihą, który mało sobie z tego robił. Chłopcy podrywali Naruko, która zajęta była ciągłymi treningami nad Kyuubi’m pod okiem ojca i mentorów. Ale tak naprawdę dziewczynie brakowało przyjaciela z dzieciństwa, którym był Sasuke. Rozmawiali ze sobą, nie mogła temu zaprzeczyć. Ale… coś było nie tak. Czuła się przy nim skrępowana, uważała na każde słowo czy gest. I ten dziwny błysk u niego w oku. Zaczęły wkurzać ją również ciągłe naprzykrzanie się fanek Uchihy. Jej jedynymi przyjaciółkami były Hinata Hyuuga i Sabaku no Temrai, którą poznała, gdy była z ojcem z Sunie. Nie mogła sobie jednak z tym wszystkim poradzić. Zażądała od ojca długoterminowej misji. W końcu była już jouninem. Minato, niechętnie, po wielu błaganiach, łzach czy nawet groźbach zgodził się. Było to proste zadanie. Wymiana ninja między wioskami na szkolenia, które miały trwać pół roku. Po pół roku zamiast Naruko pojawiła się tylko wiadomość, że zostaje na czas nieokreślony. Nikt jej nie widział, nikt nie wiedział, co się dokładnie z nią dzieje. Mijał czas, aż w końcu…

~*~

Powoli szła w stronę głównej bramy wioski. Nie oglądała się na nic. Koncentrowała się tylko na tym, by stawiać nogę przed poprzednią. I znowu. I znowu. I znowu… Była zmęczona podróżą, jednak cel był tak blisko. Przed samym wejściem przywołała na twarz szeroki uśmiech, poprawiła plecak i postawiła chłopca, którego do tej pory niosła, na ziemi. Ten zaraz schował się za nią i uczepił jej nogawki. Uśmiechnęła się do niego i przeszła przez bramę, po czym skierowała się do budynku Kage, zadowolona z faktu, że ninja w stróżówce śpią jak niemowlęta.

Ludzie oglądali się za nią, ale twarz miała schowaną w cieniu obszernego kaptura. Szła szybko, a chłopczyk truchtał obok jej nogi, nie wypuszczając z rączek materiału jej spodni. Dotarli wreszcie do głównego budynku. Weszli po schodach na piętro i stanęli przed drzwiami gabinetu Hokage. Dziewczyna, a raczej młoda kobieta położyła plecak przy ścianie, posadziła chłopca na parapecie, naprzeciw drzwi i ucałowała jego blond-włosą główkę.

-Niedługo wrócę, obiecuję.

Chłopczyk uśmiechnął się i kiwnął głową na znak, że się zgadza. Kobieta uściskała go i zapukała. Gdy usłyszała pozwolenie, uśmiechnęła się przez ramię do chłopczyka i weszła.

-Słucham, o co chodzi?

Przy biurku siedziała blondynka ze sporymi piersiami, prawie niewidoczna przez papiery, walające się na biurku. Spojrzała zza nich na zakapturzoną postać, unosząc brwi, by pokazać, że nie ma najmniejszej ochoty na zgadywanki. Dziewczyna westchnęła i odrzuciła kaptur, uwalniając dwa długie kucyki złotych włosów. Patrzyła teraz na kobietę błękitnymi jak niebo oczami i uśmiechała się lekko.

-Wróciłam, by zdać raport z misji, Tsunade-sama.

-NARUKO!!!!!

Kobieta pokonała dzielącą je przestrzeń i biurko w jednej sekundzie, po czym przytuliła swoją ulubienicę do piersi, próbując się jednocześnie nie rozpłakać. Tuliła ją przez dłuższy czas, aż w końcu dziewczyna uwolniła się od jej uścisku i nabrała powietrza do płuc.

-Prawie mnie udusiłaś!- powiedziała z wyrzutem, jednak jej śmiech na końcu zepsuł cały efekt.

-Nie było cię ponad sześć lat! Ta misja nie miała trwać dłużej niż pół roku…

-Coś mnie zatrzymało. Tutaj masz wszystkie informacje, która tam zdobyłam. – podała kobiecie teczkę, wypełnioną po brzegi dokumentami.- Dlaczego ty tutaj jesteś?

-Ważna misja. Wyruszył ponad tydzień temu. Nie będzie go jeszcze prawie miesiąc.

-Może to i dobrze, że wróciłam, gdy go nie ma… -westchnęła Naruko.

-Coś się stało?

-Po prostu…

Przerwała. Zza drzwi dobiegł do nich cichy krzyk i płacz. Zanim Tsunade zdążyła zareagować, blondynka już wypadła na korytarz, a w jej oczach czaiła się wściekłość.

Chłopaczek siedział na parapecie i wyglądał przez okno. Czoło oparte miał o szybę, a blond włoski, troszkę już przydługie, wpadały mu do niebieskich oczu. Dmuchnął kilka razy, by się ich pozbyć, lecz to nie pomogło. Wtedy odgarnął je na bok rączką i zadowolony rozejrzał się po korytarzu. Zauważył, że kilka osób idzie w jego stronę, więc skulił się jak mógł na parapecie i udawał, że go nie ma. Jednak to nie pomogło.

-Zgubiłeś się, mały?

Poniósł swoje niebieskie oczęta na różowowłosą dziewczynę, która pochylała się nad nim. Tuż obok niej stała dziewczyna w brązowych włosach, spiętych w dwa koczki, chłopak z czerwonymi tatuażami na policzkach i dużym, białym psem przy nodze, oraz jakiś czarnowłosy chłopak, który trzymał się na uboczu. Na widok psa, który wywalił język, odsłaniając jednocześnie swoje wielkie zęby, broda chłopca zaczęła się trząść.

-Mały, co ci jest?- Sakura przykucnęła przy nim.- Może ci pomóc??

Gdy tylko wyciągnęła dłoń, by położyć ją na blond włosej główce, chłopak krzyknął cicho i rozpłakał się, cofając się, o ile to jeszcze było możliwe, w tył, przywierając całkowicie do ściany i okna.

-Mały…

Kunoichi nie zdążyła nic więcej zrobić, bo oto drzwi za nimi otworzyły się z hukiem. Pomiędzy nich wpadła jakaś smuga i zabrała chłopca, zanim ktokolwiek zdążył wykonać jakikolwiek ruch. Teraz przy oknie, tam gdzie siedział mały blondynek, stała wściekła Naruko, tuląc do piersi szlochającego chłopczyka i rzucając gniewne spojrzenia każdemu z nich. Sakura cofnęła się o krok, oszołomiona tym wszystkim. Zaraz jednak poznała koleżankę z drużyny i uśmiechnęła się szeroko.

-Naruko! Wróciłaś wreszcie! Dlaczego tak długo…?!

-Nie podchodź!

Haruno zatrzymała się wpół kroku, gdy blondynka wysyczała do niej te słowa. Miała zamiar objąć dziewczynę na powitanie, ale teraz patrzyła w błękitne oczy, które mówiły jej, że blondynka nie żartuje. Dopiero po dłuższej chwili dziewczyna przestała wpatrywać się groźnie w ludzi, których znała, a całą swoją uwagę poświęciła chłopczykowi na swoich rękach.

-Co się stało?

-Bo… bo… bo ja się wystraszyłem.- wyznał chłopczyk trochę speszony swoim wybuchem.- Ten pies jest taki duży…

-Akamaru?- zdziwił się Kiba i poklepał pupila po głowie.- On ci nic nie zrobi. Prawda, Akamaru?

Pies szczeknął z aprobatą, a chłopczyk wtulił się bardziej w blondynkę.

-Tylko tyle?- spytała go, a ten potrząsnął w zaprzeczeniu główką.

-Potem ta pani się coś mnie pytała. A ciebie nie było. Przepraszam, okazan.- pisnął na końcu i znów schował twarzyczkę w ramieniu Naruko.

-To nic, kochanie. Nie martw się…

„Okazan?”. Kochanie? Co to ma znaczyć? Naruko matką?!”

Przyjaciele wpatrywali się w tulącą do siebie chłopca dziewczynę, na jej zaniepokojoną, a jednak szczęśliwą twarz i nie mogli otrząsnąć się z szoku, który właśnie przeżyli. Naruko spojrzała na nich i uśmiechnęła się z żalem.

-Przepraszam, że tak gwałtownie zareagowałam. Myślałam, że coś mu się stało.

-To jest twój syn?- spytała Tenten, która jako jedna z pierwszych odzyskała głos, po przeżytym zaskoczeniu.

-No mały, przywitaj się ładnie.

Blondynka postawiła chłopczyka na ziemi. Ten zaraz przylgnął do jej nogi, czując się niepewnie, gdy tyle obcych osób się na niego patrzyło. I jeszcze ten pies. Jednak mama była tu z nim. Odetchnął więc głęboko i pochylił się lekko.

-Je-jestem Yuji Namikaze. Witajcie.

Gdy tylko to powiedział, Akamaru podszedł do niego. Blondynek zastygł w miejscu, ze strachem wypisanym na twarzyczce. Zacisnął mocno piąstki na spodniach Namikaze, niepewny, co w tej sytuacji mógłby zrobić. Pies tylko szczeknął cicho, po czym polizał go, obśliniając mu całą twarz. Strach dziecka zastąpił miejsce obrzydzeniu, które wyraziło głośnym „bleee…”, by zaraz zamienić się w szczery śmiech radości. Od tej pory Akamaru nie był już tylko wielkim psem, ale też przyjacielem dla tego małego smyka.

Tsunade patrzyła na swoją ulubienicę i nie mogła wyjść z szoku. Wiedziała tylko jedno. Hokage, gdy wróci, będzie wściekły. Kobieta westchnęła i spojrzała na chłopczyka, wychylającego swoją blond włosą główkę zza nogi blondynki. Przypomniał jej się nagle inny blond włosy chłopaczek, którego traktowała od zawsze jak syna i znowu westchnęła. Hokage naprawdę będzie wściekły.

-Mogłabyś mi to…?

-Przykro mi, ale nie chcę do tego wracać.- przerwała jej Naruko.- Mimo, że minęło tak dużo czasu, nadal jest to dla mnie bolesne.

-A ojciec?

Zapanowała cisza. Mimo, iż wyraz twarzy blondynki się nie zmienił, Tsunade zobaczyła w jej oczach ból. Nie chcąc drążyć dalej tego tematu, skierowała swe oczy na chłopczyka.

-Gdzie macie zamiar zostać?

-Myślałam, że tam, gdzie mieszkałam…

-Dom spłonął kilka dni temu. Jakiś dowcipniś podłożył ogień. Remontujemy go właśnie. Ale chyba wiem, gdzie możesz zostać…

Kobieta wyszła szybko z gabinetu, zostawiając zdezorientowaną Naruko samą. Ta wzięła synka na ręce i czekała na powrót zastępczej Hokage, która pojawiła się z powrotem już po kilku minutach.

-Nie mamy pustych mieszkań, ale z dzieckiem nie zostawiłabym cię samej. Sasuke już dawno zgodził się, byś u niego została, gdyby zdarzyła się sytuacja, jak teraz.

-Sasuke??

Tsunade kiwnęła głową i znów usiadła za biurkiem. Naruko czekała na dalsze wyjaśnienia, kobieta jednak długo nie chciała zacząć mówić.

-Nie złość się, Naruko. Jesteś dorosła, powinnaś zrozumieć, że czasami nie ma się innego wyboru. Naprawdę nie mam cię gdzie ulokować na czas remontu. A Sasuke… on się zmienił. Gdy poszłaś na tę misję, wyglądał na zawiedzionego…

-Pewnie chciał ze mną walczyć…- mruknęła blondynka.

-To twój przyjaciel. Pamiętaj o tym.- kobieta znów westchnęła i patrzyła uważnie na dziewczynę.- Wiem, że jesteś wściekła na siebie za to, że to nie ty go sprowadziłaś, ale najważniejsze, że on tu jest…

-Nie o to chodzi!- przerwała jej Naruko.- Dziwi mnie tylko to, że on zaproponował coś takiego. Przecież Wielki Uchiha zawsze był samodzielny i zamknięty w swojej samotni. A teraz wpuszcza do niej mnie?! Wiele rzeczy musiało się zmienić przez ten czas, gdy mnie nie było!

-Nawet nie wiesz, jak wiele…- powiedziała cicho Tsunade i uśmiechnęła się. Blondynka odwzajemniła uśmiech.

-Tsunade-sama? Mogę wejść?

-Oczywiście Sasuke. My właśnie kończymy.

Do gabinetu wszedł czarnowłosy. Naruko szybko zlustrowała go wzrokiem. Musiała przyznać, że te sześć lat dodały mu nie tylko wzrostu, ale i też męskości. Stwierdziła nawet, że gdyby to było sześć lat temu, w tej chwili zaczęłaby się ślinić na jego widok, jak to robiła Sakura. Jednak była dorosła, opanowana i doświadczona, więc tylko odwróciła głowę w stronę kobiety i czekała.

Sasuke wręcz rozbierał wzrokiem blondynkę. Pamiętał ją jako dziecko. Jako gówniarę, której wszędzie było pełno, której usta się nie zamykały, która non stop latała w pomarańczowym dresie, z poobdzieranymi łokciami i kolanami. Była energiczna i porównywał ją zawsze do słońca, które świeci mimo wszystko i zawsze wyjdzie po burzy. A teraz? Stała przed nim, słoneczko przykryte czarnymi chmurami. Coś się stało. Coś bardzo złego. I on zamierzał się dowiedzieć, co!

-Tutaj masz pieniądze, które Hokage zostawił tak na wszelki wypadek. Masz urlop do odwołania, więc przygotuj się, że przez najbliższe dwa miesiące będziesz siedzieć na tyłku.

-Bardzo przyda mi się urlop.- Naruko uśmiechnęła się.

-W takim razie idźcie już. Na pewno jesteś zmęczona po podróży. I głodna.- Tsunade ruchem dłoni wyprosiła ich z gabinetu. Blondynka i brunet ukłonili się i wyszli.

wtorek, 31 sierpnia 2010

NIespodzianka...-1

Zaczynam nową opowieść. Tym razem również Naruko, nie ma Naruto, ale za to jest Minato. I jest w świecie ninja. Na początek o tym, jakie Naruko miała dzieciństwo. A później ta cała... niespodzianka xDDD Zapraszam^^

*******************


Od zawsze pamiętała odrzucenie. Mimo, iż ojciec dwoił się i troił, by nie dać jej odczuć czegoś zbędnego, odrzucenie było cały czas. I samotność. A ona po prostu chciała, by dzieci się z nią bawiły, by dorośli byli mili, a staruszkowie zachowywali się jak dobrzy dziadkowie. Widocznie chciała zbyt dużo.

Nie znała matki. Ojciec nieczęsto o niej mówił, gdyż każde jej wspomnienie budziło w nim ból. Dlatego każdą wydartą od niego informacje o niej trzymała w sobie jak skarb. Przyglądała się innym mamom, wyobrażając sobie, że to ona jest tak przytulana, głaskana, całowana. Jednak wyobrażenia to jedyne, na co mogła sobie pozwolić.

Dlatego postanowiła stać się najlepsza. Ćwiczyła zawzięcie każdego dnia, zazwyczaj sama, lub pod okiem ojca. Trenowała przez całe dnie, w czasie których nikt nie mógł jej przeszkodzić. Czasami wymykała się również nocą na treningi. Z całych sił chciała sprawić, by ludzie odnosili się do niej z szacunkiem.

Zaczęła akademię razem z innymi dzieciakami. Na początku było ciężko. Inni, z jakiegoś nieznanego jej powodu, odtrącali ją, poniżali, a czasami nawet i bili. Nie dawała jednak za wygraną i codziennie wracała do klasy z determinacją w oczach. Ojciec nie znał jej problemów. Nie chciała zawracać mu głowy. I tak miał za dużo zmartwień z rządzeniem wioską.

Po kilku miesiącach powoli coś zaczęło się zmieniać. Niektórzy już nie odganiali jej z byle powodu. A czasami nawet zapraszali do siebie. Zaczęła zdobywać przyjaciół. Byli to w większości sami chłopcy, którzy słyszeli o niej jako niezłym kawalarzu. W końcu razem zaczęli płatać psikusy dorosłym.

Kiba, Shikamaru, Choji i Lee. To była jej paczka. Razem tworzyli piątkę urwisów, którzy dawali się we znaki nawet najtwardszym nauczycielom. Była przez nich akceptowana, mimo iż… Nie wiedziała, mimo iż co. Ale była wdzięczna tym czterech chłopakom za to.


Była zima. Na ziemi leżało sporo śniegu, a z nieba leciało jeszcze więcej. Zajęcia skończyły się dziś wcześniej. Paczka przyjaciół pobiegła na największą ulicę w Konoha. Na tej ulicy były same wielkie wille i bogaci panowie.

-Zróbmy takiego wielkiego bałwana!!- krzyknął Kiba i rzucił się w śnieg na poboczu. Reszta poszła za jego przykładem.

Lepili śnieżnego człowieka ponad godzinę. Przemoczyli rękawiczki, czapki i szaliki. Dużo śniegu również naleciało im za kołnierze kurtek. Nie przejmowali się tym. Ważne było, że bałwan wyszedł ogromny. Później urządzili jeszcze bitwę na śnieżki. Lecz tu dobra passa się skończyła. Z jednego domu wyszedł mężczyzna i dostał śnieżką prosto w twarz. Przyjaciele spojrzeli po sobie, a później na złego faceta i nie zastanawiali się długo.

-WIAĆ!!!!!!- krzyknęła, a reszta zastosowała się do jej polecenia i wzięła nogi za pas.

Mężczyzna nie chciał dać na wygraną i pobiegł za nimi. W pewnej chwili rozdzielili się. Dziewczyna wbiegła w wąską uliczkę i przewróciła się. Jacyś chłopcy podłożyli jej nogę, a teraz stali nad nią z głupawymi uśmiechami na twarzy. Zaraz nadszedł zdyszany mężczyzna, złapał ją za kołnierz i podniósł do góry.

-Panna Namikaze. Więc to twoja robota! Mów, kto ci pomagał!!

Dziewczyna zacisnęła wargi w wąską linię i patrzyła hardo w jego oczy.

-Skoro tak, to sama odpowiesz za wszystko. Co powiesz na 5 godzin odśnieżania?

-Co?

-Za każdego z was!

-Że jak?

-Czyli 25 godzin, jeżeli dobrze się doliczyłem. I??

-Nie możesz! Tylko Hokage…

-Ale Hokage nie ma. Wiem, że wyjechał z ważną misją. I kto cię teraz obroni, jak tatusia brakło??

Blondynka zacisnęła mocno pięści, prawie wbijając sobie paznokcie w dłonie. Nie powiedziała jednak ani słowa. Mężczyzna uśmiechnął się i pociągnął dziewczynę do swojego domu, gdzie wręczył jej łopatę i kazał odśnieżać ulicę. Naruko, wściekła na cały świat i na niesprawiedliwość, jaka jej się przydarzyła, wzięła narzędzie i zaczęła swoją pracę, nie zważając na to, że wokół zaczyna się ściemniać, staje się coraz zimniej, a jej całe ubranie jest mokre.

Wróciła do domu przed północą. Wyleżała się w wannie pełnej gorącej wody prawie pół godziny, po czym dopadła do łóżka, przykryła się dwiema kołdrami i usnęła, targana drgawkami z zimna.


-Czekaliśmy na ciebie w naszej kryjówce. Co się stało??

Czterech chłopaków doskoczyło do siedzącej przy grzejniku w szkole Naruko. Ta spojrzała na nich i uśmiechnęła się szeroko.

-Gościu gonił mnie aż do domu, a później jeszcze czatował. Nie mogłam się wydostać. Przepraszam.

-Skoro tak…- mruknął Kiba i przysiadł obok dziewczyny. Reszta usiadła obok nich.

-To gdzie dzisiaj idziemy? Śnieg nadal pada, jakby chciał nas całkowicie zasypać.- spytał Lee, jak zwykle pełen energii.

-Sorry chłopcy, ale dzisiaj nie dam rady. Musze lecieć od razu do domu.- mruknęła blondynka.

-Szkoda. Miałem zaprosić was do siebie. Mama wynalazła nowy przepis na czekoladowe babeczki.- Choji oblizał się i wpakował pół bułki od razu do ust.

-Pewnie będą pyszne. Przynieś mi jedną na jutro.

-Ty wierzysz, że chociaż jedna ostoi się do jutra??- Shikamaru podniósł w górę jedną brew, a reszta wybuchła śmiechem.

-Wierzę w was chłopaki. Zamotacie coś i jedna na pewno zostanie!

-Dobra, niech ci będzie. Jutro zjesz pyszną czekoladową babeczkę, która zapewne podbije twoje podniebienie.

-Mam taką nadzieję.


Następne popołudnie minęło jej na odśnieżaniu. Ciągle padający śnieg wcale jej w tym nie pomagał. Miała przez niego tylko coraz więcej roboty. Ledwo czuła dłonie pod trzema warstwami rękawiczek, nie mówiąc już o chyba odpadających palcach u nóg.

Znów pracowała prawie do północy, cały czas obserwowana przez zasłony. Była tylko kolejną atrakcją w ten zimny, wietrzny dzień. Zacisnęła powieki, by nie wypuścić łez. W końcu rzuciła łopatę przez płot na podwórko gościa i uciekła do domu, marząc tylko o ciepłej kąpieli i łóżku.


-Skombinowałem nawet dwie babeczki dla ciebie.- Kiba przyleciał do siedzącej pod grzejnikiem dziewczyny. Ta szybko chowała dłonie w rękawy, jednak szatyn zdążył zauważyć, że miała je obandażowane.- Co się stało?

-Nic takiego. Dzięki za babeczki. Z miłą chęcią zjem!

Blondyna zabrała mu je i wpakowała sobie jedną do buzi. Inuzuka uśmiechnął się i podał jej termos z ciepłą herbatą, który dziewczyna przyjęła z wdzięcznością, malującą się w jej oczach. Była głodna. Nie jadła kolacji, a dzisiaj ledwo z łóżka wstała, już musiała biec na lekcje. Śniadania też nie zjadła. Dobrze, że miała w szkole przyjaciół.


Wróciła na miejsce swojej kary. Jeżeli dobrze liczyła, zostało jej mniej niż połowa z tych dwudziestu pięciu do odpracowania. Wzięła się od razu do pracy, chcąc zrobić jak najwięcej. Był piątek. W sobotę dokończy robotę i wypocznie. A w niedzielę, gdy wróci ojciec, nawet nie zauważy, że coś było nie tak.

Pracowała długo i dopiero po pierwszej stwierdziła, że odpracowała większość. Ledwo trzymała się na nogach. Była zmęczona, głodna i przemarznięta. Do tego wiał straszny wiatr i zacinał śniegiem prosto w jej twarz. Przykucnęła za murkiem, czekając aż wiatr ucichnie i będzie mogła bez przeszkód wrócić do domu. Nawet nie zauważyła, kiedy usnęła.

Obudziło ją mocne klepnięcie w policzek. Otworzyła powoli oczy, nie bardzo wiedząc, gdzie się znajduje i co się wokół niej dzieje. Ktoś stał nad nią i coś mówił.

-Co tu robisz? Zamarzniesz! Już dawno powinnaś być w domu!!

-D-d-d-d-d-d-d-omu?- z trudem powiedziała, szczękając zębami z zimna.

-Zabiorę cię do siebie!

Nieznajomy wziął ją na ręce i otulił płaszczem, który miał na sobie. Blondynka zasnęła na chwilę, a gdy się obudziła, chłopak, który ja niósł, wchodził właśnie do dużego domu. Posadził ją na stole w kuchni, po czym znikł na korytarzu, by zaraz wrócić najwyraźniej z matką.

-Ona?! Nie miałeś kogo znaleźć, tylko…

-Jest cała przemarznięta. Spała na ulicy tylko kilkanaście metrów od naszego domu. Miałem ją zostawić, by zamarzła?

-Nie! Oczywiście, że nie. Zaraz coś zrobię, by ją rozgrzać.

Do zmarzniętego mózgu Naruko zaczęły docierać fakty z otoczenia. Kobieta wzięła ją do łazienki, rozebrała, po czym wyszorowała w gorącej wodzie i ubrała w jakieś grube ciuchy. Później dziewczynka dostała ciepłą zupę do zjedzenia. Pałaszowała, aż jej się uszy trzęsły. Gdy skończyła, razem z kilkoma dokładkami, chłopak, który ją wziął, usiadł obok niej i podał jej kubek gorącej herbatki.

-Jak się tam znalazłaś, Naruko?- spytał.

-Skąd wiesz, jak się nazywam?- zdziwiła się.

-Często cię widuję z gabinecie Hokage, gdy przyjmuje od niego misje.- odpowiedział jej z nikłym uśmiechem.

-Jesteś… Itachi Uchiha, prawda??

-Zgadza się. A teraz powiedz, jak się tam znalazłaś.

-Miałam karę.-powiedziała cicho.

-Karę?

-Zbudowaliśmy bałwana i rzucaliśmy się śnieżkami. I jeden pan dostał niechcący śnieżką w twarz. I się zdenerwował. I zaczęliśmy uciekać. I rozdzieliliśmy się. I mnie podcięli jakieś chłopaki na ulicy. I on mnie złapał. I kazał mi odśnieżać ulicę 5 godzin za każdego z nas, a było nas pięcioro. I…

-Dobrze, już wystarczy!- przerwał jej Itachi, gdyż dziewczynka zaczynała mówić coraz szybciej.- Długo pracowałaś??

-Zostało mi jeszcze coś koło pięciu godzin.- powiedziała, zadowolona z faktu, że zrobiła tak dużo sama.

-Pracowałaś przez dwadzieścia godzin?!!!- prawie krzyknęła kobieta.- Ile dni??

-Trzy…

-Wychodzę!- brunet wstał nagle.- Idę porozmawiać sobie z tym facetem…

-Nie myślisz, że jest trochę za późno??- spytała matka.

-Właśnie teraz będzie najodpowiedniejsza pora.- powiedział, po czym uśmiechnął się i wyszedł z kuchni. Po chwili słychać było trzask głównych drzwi.

-Ja nie chciałam przysparzać żadnych problemów… - mruknęła Naruko, wpatrując się w swój kubek. – Może ja już będę szła…?

-Gdzie niby chcesz iść?? – kobieta posadziła ją z powrotem na krześle i uśmiechnęła się ciepło. – Itachi niedługo wróci, tylko załatwi pewną sprawę znęcania się nad nieletnimi.

-Ale to nie było jeszcze takie złe. Gdyby nie ten mróz, byłoby nawet fajnie.

-Nie takie złe? – powtórzyła po chwili kobieta. – Co masz na myśli?? Ktoś ci coś wcześniej zrobił??

-Znaczy się… Na początku nauki tacy starsi chłopcy złapali mnie w uliczce, między domami. – przyznała się niechętnie. Głupio jej było mówić obcemu człowiekowi o swoich porażkach. Ojciec zawsze jej powtarzał, że musi być silna, mimo przeciwności losu. Sam taki był.

-I co zrobili?? – dopytywała się brunetka.

-Mocno mnie zbili. Tata chciał ich ukarać, ale… nie pamiętam dokładnie ich twarzy. Tylko ból…

Kobieta wpatrywała się w dziewczynę z szeroko otwartymi oczami. Wyobraziła sobie swojego syna, który przychodzi do niej pobity przez jakiś wyrostków. Itachi na pewno dałby im popalić. A nawet gdyby jego brat nie pamiętał twarzy złoczyńców, sam jakoś by doszedł do tego, kto to był. A ta drobna blondynka. W wieku jej młodszego syna. Napiętnowana przez wszystkich. Nienawidzona za sam fakt swojego istnienia. Odrzucana. A jednak radosna, uśmiechnięta, silna i potrafiąca wyciągnąć pozytywy z każdej sytuacji. Dlaczego tak jest??

-Wiesz, Sasuke często mi o tobie opowiadał. – odezwała się w końcu do Naruko, by przerwać ciszę.

-Naprawdę?? – zdziwiła się Namikaze. – Nie jesteśmy przyjaciółmi. On nawet chyba się nie chce zadawać z kimś takim, jak ja…

-Tak się zachowuje?? – tym razem zdziwienie zabrzmiało w głosie kobiety.

-Nie, ale… po prostu zawsze otacza go tyle osób, a ja jestem prawie całkiem sama. On jest taki mądry, a ja nie mogę sobie poradzić w szkole. Nawet odezwać się do niego nie mogę, bo takie dziewczyny od razu się na mnie rzucają. To jest jakby… całkiem inna liga, niż ja.

Brunetka zaczęła się głośno śmiać, powodując tym samym zaskoczenie na twarzy blondynki. Nie dalej jak wczoraj tych samych słów użył Sasuke, opisując jego stosunki z Naruko. „Całkiem inna liga, niż ja”. Tyle, że jemu chodziło o zachowanie blondynki.

-Wiesz, powinnaś czasem z nim porozmawiać. On by tego bardzo chciał.

-Serio?? – na twarzy dziewczyny wykwitł najszczerszy uśmiech, jaki kobieta widziała. – W takim razie w poniedziałek spróbuję zamienić z nim kilka słów.

-Będzie bardzo zadowolony…

-Kto będzie zadowolony??

Do kuchni wszedł ojciec, mąż i głowa rodziny. Przez chwile patrzył na sączącą herbatkę Naruko z szeroko otwartymi oczami, aż w końcu zwrócił się w stronę żony.

-Co ONA robi pod moim dachem?!!!!

Blondynka automatycznie przeleciała wzrokiem po pomieszczeniu, szukając najbliższej drogi ucieczki. Słyszała już wielokrotnie taki ton w swoim życiu. Zazwyczaj później musiała szybko uciekać, albo przytrafiało jej się coś złego.

-Rozmawia ze mną. Zabronisz mi już przyprowadzać gości?? – słowa kobiety miały za zadanie przeciwstawić się mężczyźnie, ale jej głos wyraźnie drżał.

-Jakim prawem ten szczeniak tu jest! NIKOMU nie wolno się z tym demonem zadawać! Tak powiedziałem i wszyscy muszą się tego trzymać!!!

-Ale…

Trzasnęło krzesło. Naruko wybiegła z kuchni i znikła na korytarzu, zanim ktokolwiek zdążył ją powstrzymać. Kilka chwil później do kuchni wszedł Sasuke, przecierając ręką zaspane oczy.

-Mamo, dlaczego Naruko do nas przyszła? Stało się jej coś?? Płakała… - dopytywał się chłopczyk. Zaraz jednak umilkł, patrząc na wściekłego ojca i równie, jak nie bardziej wściekłą matkę. – Kłócicie się?

Rozległ się trzask i głowa mężczyzny odskoczyła w bok. Na policzku pojawił się duży, czerwony ślad, a on sam spojrzał osłupiały na kobietę, która wpatrywała się w niego wściekła. W tym samym momencie do domu wpadł Itachi i nadal ubrany, w butach, wbiegł do kuchni. Od razu zrozumiał sytuację i spojrzał wściekły na ojca.

-Gdzie Naruko? – spytał, zaciskając pięści tak mocno, że aż pobielały mu knykcie.

-Ten demon nie ma wstępu do mojego domu!

-Ona nie jest demonem… - powiedział cicho Sasuke, na którego i tak nikt nie zwrócił uwagi.

Po chwili w kuchni rozpętała się kłótnia pomiędzy żoną, a mężem. W tym czasie Sasuke ulotnił się z pomieszczenia. Po kilku minutach słychać było tylko głośny trzask wejściowych drzwi. Itachi zaklął pod nosem i wybiegł za bratem, by razem z nim poszukać młodej Namikaze. W domu Uchiha nadal trwała kłótnia. Była to jedna z największych kłótni, która udowodniła panu domu, że z kobietą nie warto zadzierać.


-Gdzie ty się wybierasz o tej porze! – Itachi złapał brata na rogu ulicy. – Masz wrócić do domu. Ja jej poszukam!

-Nie! – krzyknął Sasuke, ale zaraz speszył się swoim wybuchem. Itachi był dla niego autorytetem, którego słuchał, w jakiejkolwiek sprawie To był pierwszy raz, gdy mu się sprzeciwił. – Ja… ja chcę też jej poszukać. Naruko jest…

Starszy Uchiha uśmiechnął się i zawiązał bratu szalik na szyi. Sasuke odwzajemnił uśmiech, nadal zażenowany swoim irracjonalnym gniewem. Naruko… nawet jej nie znał. Była słaba w szkole. Rozbrajała. Miała niewielu znajomych. Zazwyczaj była sama. Często widział ją smutną, siedzącą w kącie, przez nikogo nie zauważaną. Chciał do niej podejść, ale… Zawsze mu coś w tym przeszkadzało. A teraz mógł z nią porozmawiać. Musiał ją tylko znaleźć.

-W takim razie ja sprawdzę jej dom i miasto. Ty zobacz miejsca, w których lubi przebywać.

-Dobrze, aniki.


Sasuke sprawdził już jezioro, polanę w pobliskim zagajniku, opuszczoną szopę i kilka innych kryjówek, z których korzystała Naruko sama lub ze swoją paczką. Kilka z nich było zawalone śniegiem i niedostępne, co zawężało pole poszukiwań. Sasuke domyślał się, że dziewczyna może mieć jeszcze więcej miejsc, w których mogła się zaszyć, a o których on nie wie. O tych kilku dowiedział się, słysząc rozmowy blondynki lub, gdy ją przypadkiem widział samą, podczas spaceru z bratem albo matką. Sam już nie wiedział, gdzie jeszcze mógłby pójść. Pomysły skończyły mu się już chwilę temu. Poza tym wiał przeraźliwie zimny wiatr. Wsadził przemarźnięte dłonie do kieszeni kurtki, uprzednio naciągając na głowę kaptur.

-Naruko, gdzie jesteś?

Rozglądnął się wokół, zastanawiając się, dokąd mógłby teraz pójść. Był niedaleko akademii. Spojrzał na nią, jakby stamtąd mógł oczekiwać jakiejś pomocy. Nagle ruszył w jej stronę. Zauważył, że jedno z niższych okien było otwarte. To znaczyło, że ktoś tam może być…

Oczywiście! Sasuke uśmiechnął się do siebie. Przecież Iruka-sensei czasami pozwalał Naruko zostawać z nim do późna, gdy Hokage wyruszał na misje. Blondynka lubiła tam przebywać. Teraz też mogła tam być.

Przez okno wpadł do piwnicy. Powoli, w ciszy wszedł na drugie piętro, gdzie ich nauczyciel miał swój gabinet. Gdy był już kilka kroków od drzwi, usłyszał cichy szloch, dobiegający z wewnątrz. Po cichu otworzył drzwi i rozejrzał się po pomieszczeniu. Oprócz biurka i wielu szafek, zapchanych papierami oraz szafy była tutaj jeszcze kanapa i stolik. Stamtąd dochodził płacz.

Znalazł Naruko za kanapą, w przemoczonym ubraniu, bez butów, przemarźnietą. Obejmowała rekoma własne nogi, a twarz wtuliła w kolana. Całym jej ciałem trząsł szloch i zimno. Podszedł do niej, przykrył ją własną kurtką i przytulił. Próbowała uciec, ale nie pozwolił jej. Blondynka rozpłakała się jeszcze bardziej.

-Po… po co tu przy-szedłeś? – chlipała. – Nawet mnie nie lu…bisz… nikt mnie nie lubi… wszy mnie nie… nawidzą…

-Naruko, to wcale nie jest prawda…

-Właśnie, że tak! – krzyknęła, odsuwając się od niego. – Ty i tak nie zwracasz na mnie uwagi. A te dziewczyny traktują mnie jak śmiecia! Ile razy chciałam z tobą pogadać, a one…

-Ja wcale im nie mówiłem, by tak robiły. Wcale nie chciałem, się od ciebie odgradzać! – Sasuke złapał dziewczynę za ramiona i potrząsnął lekko. – To wszystko, to jedno wielkie nieporozumienie…

-Kłamiesz! Wszyscy kłamią! A później mnie wyzywają, biją, szydzą ze mnie. A ja chce po prostu kogoś, kto mnie będzie lubił…

-Ja cię lubię… - brunet przytulił dziewczynę, która nie miała siły już się kłócić. Tak bardzo chciała, by to była prawda.


Itachi zaprowadził Naruko do jej domu i położył ją do łóżka. Dziewczynka długo jeszcze nie mogła zasnąć, więc Uchiha przeczytał jej bajkę, o którą prosiła. Sasuke przyprowadził ją do ich domu, gdzie matka przebrała ją w suche rzeczy. Ojciec był u siebie i leczył zranioną dumę. Chcieli, by przenocowała u nich, ale blondynka nie chciała sprawiać więcej kłopotów. Dlatego znaleźli się tu.

Przystanął w drzwiach i spojrzał na śpiącą Naruko. Dziewczynka wyglądała przesłodko w czasie snu i tak spokojnie. Na ustach Itachiego pojawił się uśmiech, który nie wróżył nic dobrego.

-Niedługo Naruko… pamiętaj o tym… już niedługo…


poniedziałek, 12 kwietnia 2010

Rozdział III.

Cieszę się, że wam się moje teksty podobają^^ Widzę, że komentowanie też się powoli rozkręca xDDD Ale czego chcieć więcej xDD Dobre i to na początek.
Noty dawno nie było, ale tym razem sporo. Poznacie nowe fakty o Naruko. Robię z niej nie wiadomo kogo, ale to chodzi o późniejsze porównanie z tym, kim się zacznie stawać. Wszystko wytłumaczę kiedy indziej xDD A teraz zapraszam na noteczkę. Za wszystkie błędy z góry przepraszam^^
************************

Itachi wszedł po cichu do domu. Była już po dwunastej, a on dopiero wrócił ze spotkań biznesowych. Wszystko się strasznie przedłużyło, przez co teraz kręciło mu się w głowie i miał mdłości przez dym papierosowy, w którym przebywał prawie cztery godziny. Do tego jego brzuch domagał się głośno swoich racji żywnościowych. Itachi nie chciał jeść podczas spotkania. Byłoby to nieeleganckie, a poza tym bał się, że zwróci wszystko, co dopiero by zjadł przez ciągłe patrzenie na obłudne twarze partnerów biznesowych oraz bezustanne palenie bierne. Zastanawiał się, jak szybko u niego wystąpi rak płuc.

Uchiha skierował swe pierwsze kroki do kuchni, by jak najszybciej napełnić hałasujący żołądek i pójście spać. Chciał jakaś kanapkę zlepioną na szybko z tego, co pierwsze weźmie do ręki. A tu niespodzianka.

-Witaj, Itachi-sama. Kolacja już czeka.

Naruko poprowadziła oszołomionego bruneta do stołu, posadziła go i postawiła przed nim talerz z ryżem z warzywami. Do tego kubek ciepłej herbaty i w osobnej miseczce kawałki smażonej wołowiny w sosie własnym. Uchiha spojrzał na nią z szeroko otwartymi oczami ze zdziwienia.

-Nie lubisz tego? Przepraszam, nie wiedziałam. Zaraz zrobię coś innego! – blondynka rzuciła się, by zgarnąć wszystko ze stołu, ale Itachi powstrzymał ją gestem.

-Lubię, tylko… dlaczego jeszcze nie śpisz? – spytał. – Jest prawie pierwsza. Co ty sobie w ogóle wyobrażasz??

-Bo… - Namikaze wydawała się zdziwiona i zasmucona tymi pytaniami. – Wszyscy mnie zawsze uczyli, że żona powinna czekać na męża z kolacją. A ty nie przychodziłeś. Więc gdy Sasuke zjadł, postanowiłam poczekać. Czy to źle??

Uchiha spojrzał na nią. Miała minę zbitego psa, a w oczach smutek. Chłopak westchnął cicho i uśmiechnął się kącikami ust. Ta dziewczyna i jej nauka na idealną żonę go rozbrajała.

-Nie. Tylko nie powinnaś zostawać tak długo. Jutro szkoła, powinnaś już dawno spać.- wytłumaczył, po czym wziął pałeczki i zabrał się za jedzenie.

Naruko uśmiechnęła się szeroko, wiedząc z jakim zapałem Itachi wziął się za konsumpcję przygotowanej przez niej kolacji. Cieszyła się, że brunetowi smakuje. Włożyła dużo wysiłku w naukę gotowania. Było to zajęcie znienawidzone przez nią, lecz z czasem je polubiła. Na początku wszystko paliła i nie potrafiła niczego doprawić, jednak godziny spędzone pod nadzorami różnych nauczycieli doprowadziły do tego, że jej kuchnia była wspaniała. A teraz zaliczyła również końcowy test – gotowanie dla narzeczonego.

-I jak?? – spytała, gdy chłopak skończył jeść i popijał powoli herbatę.

-Wyśmienite. – powiedział z szerokim uśmiechem. – Nie umywa się to do jedzenia w restauracjach, nie mówiąc już o moich wyczynach kulinarnych, bądź Sasuke.

-Cieszę się. – dziewczyna zebrała naczynia ze stołu i zabrała się za mycie.

-Jak ty gotowałaś, to ja umyję. – Itachi wstał, ale zaraz został posadzony z powrotem na krześle.

-Nie ma mowy. Ja skończę, a ty idź się już umyć, Itachi-sama. Jesteś zmęczony po pracy. Dobrej nocy. – powiedziała z uśmiechem, po czym odwróciła się z powrotem do umywalki. Uchiha chciał protestować, ale zrezygnował z tego, widząc, że jego słowa trafiają w pustkę. Nie zostało mu nic innego, jak pójść za poleceniem blondynki, co właśnie zrobił. Naruko zaś po doprowadzeniu kuchni do porządku, padła jak długa na swoje łóżko i od razu zasnęła, zadowolona z pierwszego dnia nowego życia.



-Namikaze Naruko, tak? Jej wyniki są po prostu…

-To racja. Wszystko napisane w jeden dzień. Coś takiego się jeszcze nie zdarzyło. Widać ojciec bardzo dbał o jej wykształcenie.

-Ale co my z nią zrobimy? Nawet jeżeli damy ją do najlepszej pierwszej klasy…

-Wiem. Dlatego dyrektor zgodził się, by przenieść ją wyżej. Damy ją do IIa, gdzie uczniowie określają przedmioty, których sami chcą się uczyć.

-Czy to na pewno dobrze??

-Jeżeli chodzi o wyniki, tak. Jeżeli o nią samą, to nie mam pojęcia.



Naruko stała przed gabinetem dyrektora i brała czwarty z rzędu uspokajający oddech. Nauczyciele przysłali ją tu, by mogła dowiedzieć się, do jakiej klasy będziesz teraz uczęszczać. Mieli przy tym takie dziwne miny, że dziewczyna zaczynała się bać. Była jednak twarda, tak ją wychowano. Dlatego też zacisnęła mocno pięści, zapukała i weszła do środka.

-Witaj Naruko. – odezwał się do niej dyrektor z serdecznym uśmiechem na twarzy.

-Dzień dobry. – blondyna powoli podeszła do biurka i usiadła na jednym z krzeseł, które wskazał jej Sarutobi.

-Mamy twoje wyniki i są one dla nas niezwykłym wydarzeniem. – zaczął powoli mężczyzna.

-Aż tak źle mi poszło?

-Nie to miałem na myśli.- uspokoił ją szybko, widząc smutek malujący się na twarzy blondynki.- Masz prawie stuprocentowy wynik. Brakuje ci dosłownie kilku setnych. Dlatego też postanowiłem dołączyć cię do klasy IIa.

-Ale to o rok wyżej, niż powinnam być. – zaprotestowała słabo dziewczyna.

-Wiemy, lecz żaden pierwszoroczny nie ma takich wyników. Rok szkolny dopiero się zaczął, więc nie będziesz bardzo w tyle. Tutaj… - podał jej jedną kartkę. - …masz plan zajęć na cały tydzień z twoją nową klasą. A tu… - dał jej drugą oraz długopis. - …masz przedmioty, które możesz sobie wybrać, jako rozszerzone. Zaznacz te, które najbardziej ci się podobają i oddaj ją wychowawcy jak najszybciej. Dzięki temu będzie on mógł ustalić dalszy rozkład waszych zajęć. Jesteś zadowolona??

-O… Oczywiście. To bardzo miło z pana strony, sensei. To ja już będę szła. – Naruko wstała, uśmiechnęła się szeroko i ukłoniła. - Szkoła jest duża, trochę czasu minie, zanim znajdę odpowiednią salę.

-Wezwać kogoś, by ci w tym pomógł?

-To nie jest potrzebne, sensei. Jeszcze raz za wszystko dziękuję. Do widzenia.

Namikaze wyszła, w drzwiach po raz ostatni obdarzając dyrektora szerokim uśmiechem. Ten odwzajemnił uśmiech z zadowoleniem stwierdził, że decyzja ta była jedną z lepszych w jego dyrektorskiej karierze.



-Jak zapewne wiecie, wczoraj do szkoły doszła nowa uczennica…

Klasa zgodnie jęknęła. Iruka Umino, ich nauczyciel języka angielskiego i jednocześnie wychowawca lubił gadać długo i na różne tematy. Zdążyli się już o tym sami przekonać przez pierwszy miesiąc nauki. Tym razem jednak nauczyciel trzasnął mocno dziennikiem o biurko i doprowadził uczniów do odpowiedniego stanu, po czym nie zrażony niczym kontynuował.

-Pisała wczoraj wszystkie egzaminy, w czasie których ja osobiście ja pilnowałem. Spędziła nad nimi sześć godzin i muszę stwierdzić, że zrobiła na wszystkich sprawdzających ogromne wrażenie. Jej wynik z trzech egzaminów w procentach jest równy 99,96%. Przypomnijcie sobie własne wyniki. Ale wracając. Uczennica ta formalnie powinna być w klasie pierwszej, jednak z jej wynikami dyrektor postanowił przenieść ją od razu o rok wyżej. Trafiła właśnie do naszej klasy. Mam nadzieję, że się nią zaopiekujecie.

Iruka wyszedł na chwilę z klasy, zapewne po nową, a uczniowie zaraz zaczęli plotkować. „To ta ze wczoraj?”, „Narzeczona starszego Uchihy?”, „Serio jest taka mądra?”, „Pewnie miała podstawiane wyniki!” itp. W końcu wszyscy odwrócili się w tył i spojrzeli na czarnowłosego osobnika, który nie odezwał się nawet słowem. Tak naprawdę był on w niemałym szoku. Nigdy nie wziąłby tej blondwłosej idiotki za kogoś tak inteligentnego. Przypomniał sobie wczorajszą kolację i teksty, jakimi sobie docinali. Wtedy mu nawet przez myśl nie przeszło, że będą w jednej klasie.

-Drodzy uczniowie. – w tym czasie Umino zdążył już wrócić do klasy. Oczywiście przyprowadził ze sobą Naruko, która teraz stała wyprostowana i bez cienia strachu przed wszystkimi. Chociaż uważny obserwator dostrzegłby w jej oczach ślady łez, których powodem była kolejna ostra wymiana zdań z dziewczynami na korytarzu. Na szczęście Iruka w porę interweniował i obyło się bez jakiejkolwiek przemocy. – To jest Namikaze Naruko. Pewnie znacie ją już z plotek, które krążą od wczoraj po klasie. Ja nic takiego nie wiem, no ale… - mężczyzna westchnął ciężko i rozejrzał się po klasie. – Naruko, usiądziesz na końcu, obok Uchihy.

-Sensei, ja mam te lekcje, które miałam wybrać, jako zakres rozszerzony. – blondynka podała kartkę nauczycielowi.

-Ciekawe… - mruknął Umino, patrząc na to, co zaznaczyła. – Dostaniesz plan lekcji razem z resztą klasy w poniedziałek na godzinie wychowawczej. A teraz usiądź na miejscu, zaczynamy lekcję.



Można by powiedzieć, że ten dzień był dużo lepszy od poprzedniego. Nie licząc oczywiście głupich pytań o narzeczeństwo oraz ciągłych wypytywań o jej bliskich, rodzinę. Odpowiadała uprzejmie, tak jak ją uczono, jednak nigdy nie dawała jednoznacznych odpowiedzi na tematy związane z nią samą. Taki już miała nawyk: nigdy nie mówić wprost o sobie.

Sasuke prawie w ogóle się do niej nie odzywał. Prawdę powiedziawszy on prawie wcale się nie odzywał, więc czego tu chcieć. Pożyczał jej tylko podręczniki, by mogła cokolwiek przeczytać, lub odpowiadał na jej pytania monosylabami. Nie czuła się za dobrze pod gradobiciem spojrzeń, jednak nic nie dawała po sobie poznać. Wydawało się, że wszystko jest ok.



Na wf-ie dostała strój od nauczyciela i ochoczo wzięła się za przebieranie. Wychowanie fizyczne to jej ulubiony przedmiot. Zawsze była ruchliwa, kochała biegać, ćwiczyć. Dlatego, gdy usłyszała, że mają biegać na długi dystans, jako jedyna z dziewczyn się ucieszyła.

Gay-sensei wyznaczył im trasę: trzy razy wokół boiska do piłki nożnej dla dziewcząt i sześć dla chłopaków. Ustawili się po dwóch stronach boiska, tak by sobie nawzajem nie przeszkadzać i na znak nauczyciela ruszyli.

Całe jedno kółko miało około pół kilometra. Mężczyzna zaznaczył, że uczniowie mogą zrezygnować wcześniej, jeżeli nie będą już mogli dać rady, ale muszą przyjść do niego i podać ilość okrążeń, które wykonali. Już po pierwszym kółku kilkanaście dziewczyn sobie odpuściło. Chłopcy zaczęli się wycofywać dopiero po trzecim. A Naruko biegła dalej.

Trzy kółka przebiegło tylko trzy dziewczyny, na dziewięć. Po przebiegnięciu trzech, Namikaze biegła dalej. Chciała rozładować energię, która od jakiegoś czasu się w niej kumulowała. Krzyknęła tylko do nauczyciela, że chce biec dalej i niczym więcej się nie przejmowała.

Sześć kółek przebiegło pięciu chłopaków na jedenastu. Gdy wszyscy już zeszli, Naruko kończyła właśnie siódme okrążenie. Pokazując nauczycielowi, że to będzie ostatnie, puściła się sprintem na prostej.

Odwróciła się, słysząc że ktoś za nią biegnie. Sasuke nie chciał okazać się gorszy i również ruszył w jeszcze jedno okrążenie. Niektórych również ruszyła ambicja, ale byli zbyt zmęczeni, by wstać i pobiec dalej. Naruko, śmiejąc się w głos, przyśpieszyła jeszcze, zostawiając bruneta za sobą. Uchiha również przyśpieszył, chcąc ją dogonić. Zapewne by mu się to udało, gdyby nie to, że Naruko skończyła swój bieg i zeszła z bieżni, gdzie powitali ją wiwatujący koledzy i koleżanki z klasy.

-Nie chciałabyś pobiec w biegu długodystansowym, w następny piątek? Potrzebna mi jeszcze jedna zawodniczka.- dopadł do niej podekscytowany nauczyciel.

-Musiałabym się zastanowić. – odpowiedziała, gdy zdołała złapać oddech, ale cały czas się uśmiechała.

-Masz czas do jutra. Tylko się dobrze zastanów! – Gay-sensei błysnął zębami w szerokim uśmiechu, po czym zwrócił się do całej klasy. – Rozejść się do szatni! Koniec lekcji!

Naruko poczekała chwilę, by wszyscy ją wyminęli, po czym dołączyła się do idącego z tyłu Sasuke.

-Jak tam po biegu?? – spytała z rozbrajającym uśmiechem.

-Dobrze. – odpowiedział, wcale na nią nie patrząc.

-To super. – powiedziała, po czym rzuciła się biegiem za dziewczynami z klasy, oglądając się jednocześnie za ramię. Oczywiście Uchiha nie mógł być gorszy. To było jak wezwanie do walki. Brunet również pobiegł, chcąc wyprzedzić blondynkę, która cały czas się śmiała.

Przed wejściem do szatni, Naruko przystanęła i spojrzała w błękitne, bezchmurne niebo. O tak, pomyślała, dzisiejszy dzień jest o wiele lepszy.



wtorek, 16 lutego 2010

Rozdział II.

Widzę, że początek sie podobał. Cieszę się, że przypadła wam do gustu Naruko. Niestety Ana, ale Naruto tu nie występuje. Miałam go dać na początku, ale to byłby już przesyt. Może kiedy indziej, bo mam jeszcze pomysł na jedno opo z Naruko, tym razem w świecie ninja. Nie, tam też nie ma Naruto, ale jest dziecko i Sasuke xDDDDDDD Może kiedyś się wezmę za pisanie tego xD

Przejdźmy do notki. Mam nadzieję, że również będzie wam się podobać. Zapraszam do czytania i komentowania^^

***************************************************************



Sarutobi wpatrywał się w siedzących po drugiej stronie biurka chłopaka i dziewczynę. Tego pierwszego znał doskonale. Uchiha Itachi często u niego bywał, pomagając z papierami, przynosząc wieści od nauczycieli, czy zgłaszając się jako organizator do różnych przedsięwzięć. A ta druga? Wiedział o niej tylko tyle, co teraz czytał w dokumentach. A tam nie było prawie nic.

-Czego ode mnie oczekujesz, Itachi?- spytał w końcu mężczyzna, wzdychając i odkładając papiery na bok.

-Chce, by Naruko napisała egzaminy wstępne, które pozwolą ją przydzielić do klasy o jej poziomie. Klasa, do której trafiła, jest dla niej nieodpowiednia.- powiedział brunet z poważnym wyrazem twarzy.

-Tylko tam było wolne miejsce. Poza tym to nie jest takie proste. Trzeba układać na nowo testy, zbierać komisję, później to oceniać…

-Dyrektorze, wszystko to potrzebne jest do większej ilości osób. Ja sam mogę pilnować jej przy pisaniu. Testy można wziąć sprzed kilku lat, a o ocenę niech się pan nie martwi. Jeden test, to nie tak dużo.

-Wiesz, o co prosisz ,Uchiha? – Sarutobi spojrzał na niego znad okularów.

-Proszę o to, by Naruko była oceniana tak samo, jak inni uczniowie. Dlaczego została przydzielona do tej klasy? Przecież wolne miejsca, to nie problem w naszej szkole.

-Nie mam żadnego dokumentu, który mówiłby mi o jej poziomie wiedzy. Nie chodziła nigdzie do szkoły. Możesz mi to wytłumaczyć, młoda damo?- spojrzał na blondynkę, która kiwnęła głową.

-Ojciec dużo podróżował. Żeby się nie rozstawać ze mną i matką, zabierał nas zawsze ze sobą. Z tego powodu nie mogłam uczyć się w szkole. Ojciec załatwił mi prywatnego nauczyciela, który z nami jeździł.- dziewczyna uśmiechnęła się lekko.- Do tego zdawałam wiele płatnych kursów, ale o tym chyba nie trzeba wspominać.

-Dobrze wiedzieć.-mruknął dyrektor i westchnął.- Dobrze Uchiha, masz co chciałeś. Kiedy Naruko może pisać te testy?

-Nawet dzisiaj, proszę pana.- Namikaze spojrzała z wdzięcznością na mężczyznę.

-W takim razie za godzinę. Do tego czasu powtórz, co chcesz z Itachi’m. To nasz najlepszy uczeń.- Sarutobi uśmiechnął się, wstał i wyszedł z gabinetu.

Blondynka westchnęła cicho i otarła oczy rękawem, po czym uśmiechnęła się szeroko. Itachi odwzajemnił jej uśmiech, po czym sięgnął po długopis leżący na biurku i kawałek kartki.

-Jesteś pewna, że chcesz pisać wszystko dzisiaj?

-Jestem.

-Skoro tak, to weźmy się za szybką powtórkę.

-Skoro już wszystko za tobą, proponuję, byś poszła już do domu. Jutro dostaniesz nowy plan, gdy tylko uporamy się z tymi testami.



Młody mężczyzna o brązowych włosach, związanych w kucyk uśmiechnął się przyjaźnie do blondynki. Ta odwzajemniła uśmiech, po czym wyszła z klasy, w której spędziła prawie sześć godzin, pisząc test za testem. Na zewnątrz czekał na nią Itachi, chociaż jego zajęcia skończyły się już trochę temu. Wstał z ławki, podszedł do niej i zabrał jej torbę.

-I jak??

-Nie było tak źle. Spodziewałam się gorszych zadań.- powiedziała z uśmiechem.

-Teraz musisz pójść do domu i się wyspać. Gdzie mieszkasz?- brunet powoli wyprowadzał ją ze szkoły. Po wyjściu za bramę, skierowali się w stronę domu Itachi’ego.

-Ja?? Niedaleko. Mam tu adres…

Naruko wyciąga z torby kartkę, którą zaraz zabiera jej Uchiha. Chwilę patrzy na słowa na niej zapisane, ale zaraz jego zdziwiony wzrok przenosi się na dziewczynę.

-Coś się stało, Itachi-sama??

-Jesteś pewna, że TO jest poprawny adres??- spytał, unosząc w górę brwi.

- Taksówkarz pojechał tam zostawić moje bagaże.- odpowiedziała cicho.

-Przecież tam jest ruina. Ten dom spłonął trzy lata temu, a od tego czasu nikt go nie remontował…

-To dlatego tata mówił, że chciałby tu wrócić.- Namikaze uśmiechnęła się.- W takim razie zamieszkam w jakimś hotelu.

-Nie. Najpierw zabierzemy twoje rzeczy, a później pokażę ci twoje nowe lokum.- postanowił Itachi i ruszył przed siebie szybkim krokiem.

-A gdzie??- zainteresowała się dziewczyna.

-Zobaczysz. A teraz chodź!



Naruko rozglądała się po swoim nowym pokoju. Błękitne ściany zlewały się z niebiesko – żółtym dywanem na jasnych panelach. Przy jednej ścianie stało łóżko. Pod oknem było duże biurko z regałem na książki obok i małą szafeczką z drugiej strony. Po drugiej stronie stała toaletka, duże lustro i kilka szaf. Na środku był mały stolik i niebieskie puchate poduszki do siedzenia. Jedna ściana była wolna, lecz Naruko już rysowało się w głowie, jak mogłaby tą przestrzeń wykorzystać. Spojrzała na swoje bagaże, który wnieśli tu razem z Uchihą i z uśmiechem na ustach wzięła się za rozpakowywanie.

Nie minęło nawet pół godziny, jak przerwało jej pukanie do drzwi. Pobiegła otworzyć, zdziwiona tym, że ktoś okazywał jej taką grzeczność. Zazwyczaj nauczyciel, z którym mieszkała przez ostatnie miesiące wparowywał do jej pokoju bez uprzedzenia o różnych porach dnia, nie zważając czy właśnie jest zajęta czytaniem, spaniem, czy może ubieraniem się. Dlatego teraz otwarła je szybko.

-Itachi-sama??

-Muszę wyjść. Interesy.- uśmiechnął się lekko.- Sasuke powinien wrócić niedługo ze swojego treningu.

-Kiedy wrócisz?

-Wieczorem. Dokładnie nie wiem.

-Dobrze. Powodzenia.- blondynka uśmiechnęła się.

-A ty zapoznaj się z domem, byś przez przypadek nie weszła, gdzie nie trzeba.

-Dobrze.

Itachi uśmiechnął się jeszcze raz, po czym odszedł odprowadzony do samych schodów przez wzrok dziewczyny. Gdy znikł, Naruko wróciła do pokoju, dokończyć rozpakowywanie swoich rzeczy, po czym ruszyła na obchód całej rezydencji Uchiha, która od dzisiaj stała się również jej domem.



Sasuke wszedł, a raczej wtoczył się do domu. Strzelił w kąt swoje buty oraz kurtkę, po czym powlókł się w stronę kuchni, ciągnąć po ziemi plecak. Naraz przystanął i wciągnął powietrze nosem. Coś tu nie grało. Czyżby Itachi wrócił przed nim z zebrania?? Spóźnił się trochę, ale nie aż tak. Wpadł do kuchni, by stanąć jak słup soli w drzwiach.

-TY!!!!!!!

Przy kuchence stała Naruko, smażąc coś na patelce. Odwróciła lekko głowę, po czym uśmiechnęła się do zamurowanego chłopaka i wróciła do przerwanej na chwilę czynności. Brunet powoli podszedł do stołu i usiadł na blacie, nie spuszczając wzroku z młodej Namikaze. Dopiero po długiej chwili ciszy, odezwał się.

-Co tu robisz?

-Gotuje. Nie widać?

Chodziło mi ogólnie, skąd się tu wzięłaś!

Naruko wyłączyła ogień na kuchence i odwróciła się do chłopaka, uśmiechając się lekko. Sasuke zdawało się, że był on lekko złośliwy. Po chwili zrozumiał, że miał rację.

-No wiesz… Gdy mężczyzna i kobieta mają chwilę słabości, najczęściej lądują w łóżku. Chociaż nie zawsze musi to być łóżko. Może być stół, dywan, szafka. A co można w łazience robić!

-Nie chce tego słuchać!!!- przerwał jej, czując wypieki na policzkach, spowodowane złością i zażenowaniem.- Co robisz w moim domu?!

-Mieszkam od dzisiaj. Itachi-sama dał mi pokój na górze.- uśmiechnęła się z satysfakcją.- Przeszkadza ci to?

-Nie bardzo. Idę do siebie.- Sasuke zeskoczył ze stołu i szybkim krokiem wpadł na schody, a po nich do swoje pokoju. Naruko wychyliła się z kuchni i krzyknęła za nim.

-Kolacja za pół godziny!!!

Odpowiedział jej trzask zamykanych gwałtownie drzwi. Zachichotała, po czym wróciła do przyrządzania posiłku.