*******************
Od zawsze pamiętała odrzucenie. Mimo, iż ojciec dwoił się i troił, by nie dać jej odczuć czegoś zbędnego, odrzucenie było cały czas. I samotność. A ona po prostu chciała, by dzieci się z nią bawiły, by dorośli byli mili, a staruszkowie zachowywali się jak dobrzy dziadkowie. Widocznie chciała zbyt dużo.
Nie znała matki. Ojciec nieczęsto o niej mówił, gdyż każde jej wspomnienie budziło w nim ból. Dlatego każdą wydartą od niego informacje o niej trzymała w sobie jak skarb. Przyglądała się innym mamom, wyobrażając sobie, że to ona jest tak przytulana, głaskana, całowana. Jednak wyobrażenia to jedyne, na co mogła sobie pozwolić.
Dlatego postanowiła stać się najlepsza. Ćwiczyła zawzięcie każdego dnia, zazwyczaj sama, lub pod okiem ojca. Trenowała przez całe dnie, w czasie których nikt nie mógł jej przeszkodzić. Czasami wymykała się również nocą na treningi. Z całych sił chciała sprawić, by ludzie odnosili się do niej z szacunkiem.
Zaczęła akademię razem z innymi dzieciakami. Na początku było ciężko. Inni, z jakiegoś nieznanego jej powodu, odtrącali ją, poniżali, a czasami nawet i bili. Nie dawała jednak za wygraną i codziennie wracała do klasy z determinacją w oczach. Ojciec nie znał jej problemów. Nie chciała zawracać mu głowy. I tak miał za dużo zmartwień z rządzeniem wioską.
Po kilku miesiącach powoli coś zaczęło się zmieniać. Niektórzy już nie odganiali jej z byle powodu. A czasami nawet zapraszali do siebie. Zaczęła zdobywać przyjaciół. Byli to w większości sami chłopcy, którzy słyszeli o niej jako niezłym kawalarzu. W końcu razem zaczęli płatać psikusy dorosłym.
Kiba, Shikamaru, Choji i Lee. To była jej paczka. Razem tworzyli piątkę urwisów, którzy dawali się we znaki nawet najtwardszym nauczycielom. Była przez nich akceptowana, mimo iż… Nie wiedziała, mimo iż co. Ale była wdzięczna tym czterech chłopakom za to.
Była zima. Na ziemi leżało sporo śniegu, a z nieba leciało jeszcze więcej. Zajęcia skończyły się dziś wcześniej. Paczka przyjaciół pobiegła na największą ulicę w Konoha. Na tej ulicy były same wielkie wille i bogaci panowie.
-Zróbmy takiego wielkiego bałwana!!- krzyknął Kiba i rzucił się w śnieg na poboczu. Reszta poszła za jego przykładem.
Lepili śnieżnego człowieka ponad godzinę. Przemoczyli rękawiczki, czapki i szaliki. Dużo śniegu również naleciało im za kołnierze kurtek. Nie przejmowali się tym. Ważne było, że bałwan wyszedł ogromny. Później urządzili jeszcze bitwę na śnieżki. Lecz tu dobra passa się skończyła. Z jednego domu wyszedł mężczyzna i dostał śnieżką prosto w twarz. Przyjaciele spojrzeli po sobie, a później na złego faceta i nie zastanawiali się długo.
-WIAĆ!!!!!!- krzyknęła, a reszta zastosowała się do jej polecenia i wzięła nogi za pas.
Mężczyzna nie chciał dać na wygraną i pobiegł za nimi. W pewnej chwili rozdzielili się. Dziewczyna wbiegła w wąską uliczkę i przewróciła się. Jacyś chłopcy podłożyli jej nogę, a teraz stali nad nią z głupawymi uśmiechami na twarzy. Zaraz nadszedł zdyszany mężczyzna, złapał ją za kołnierz i podniósł do góry.
-Panna Namikaze. Więc to twoja robota! Mów, kto ci pomagał!!
Dziewczyna zacisnęła wargi w wąską linię i patrzyła hardo w jego oczy.
-Skoro tak, to sama odpowiesz za wszystko. Co powiesz na 5 godzin odśnieżania?
-Co?
-Za każdego z was!
-Że jak?
-Czyli 25 godzin, jeżeli dobrze się doliczyłem. I??
-Nie możesz! Tylko Hokage…
-Ale Hokage nie ma. Wiem, że wyjechał z ważną misją. I kto cię teraz obroni, jak tatusia brakło??
Blondynka zacisnęła mocno pięści, prawie wbijając sobie paznokcie w dłonie. Nie powiedziała jednak ani słowa. Mężczyzna uśmiechnął się i pociągnął dziewczynę do swojego domu, gdzie wręczył jej łopatę i kazał odśnieżać ulicę. Naruko, wściekła na cały świat i na niesprawiedliwość, jaka jej się przydarzyła, wzięła narzędzie i zaczęła swoją pracę, nie zważając na to, że wokół zaczyna się ściemniać, staje się coraz zimniej, a jej całe ubranie jest mokre.
Wróciła do domu przed północą. Wyleżała się w wannie pełnej gorącej wody prawie pół godziny, po czym dopadła do łóżka, przykryła się dwiema kołdrami i usnęła, targana drgawkami z zimna.
-Czekaliśmy na ciebie w naszej kryjówce. Co się stało??
Czterech chłopaków doskoczyło do siedzącej przy grzejniku w szkole Naruko. Ta spojrzała na nich i uśmiechnęła się szeroko.
-Gościu gonił mnie aż do domu, a później jeszcze czatował. Nie mogłam się wydostać. Przepraszam.
-Skoro tak…- mruknął Kiba i przysiadł obok dziewczyny. Reszta usiadła obok nich.
-To gdzie dzisiaj idziemy? Śnieg nadal pada, jakby chciał nas całkowicie zasypać.- spytał Lee, jak zwykle pełen energii.
-Sorry chłopcy, ale dzisiaj nie dam rady. Musze lecieć od razu do domu.- mruknęła blondynka.
-Szkoda. Miałem zaprosić was do siebie. Mama wynalazła nowy przepis na czekoladowe babeczki.- Choji oblizał się i wpakował pół bułki od razu do ust.
-Pewnie będą pyszne. Przynieś mi jedną na jutro.
-Ty wierzysz, że chociaż jedna ostoi się do jutra??- Shikamaru podniósł w górę jedną brew, a reszta wybuchła śmiechem.
-Wierzę w was chłopaki. Zamotacie coś i jedna na pewno zostanie!
-Dobra, niech ci będzie. Jutro zjesz pyszną czekoladową babeczkę, która zapewne podbije twoje podniebienie.
-Mam taką nadzieję.
Następne popołudnie minęło jej na odśnieżaniu. Ciągle padający śnieg wcale jej w tym nie pomagał. Miała przez niego tylko coraz więcej roboty. Ledwo czuła dłonie pod trzema warstwami rękawiczek, nie mówiąc już o chyba odpadających palcach u nóg.
Znów pracowała prawie do północy, cały czas obserwowana przez zasłony. Była tylko kolejną atrakcją w ten zimny, wietrzny dzień. Zacisnęła powieki, by nie wypuścić łez. W końcu rzuciła łopatę przez płot na podwórko gościa i uciekła do domu, marząc tylko o ciepłej kąpieli i łóżku.
-Skombinowałem nawet dwie babeczki dla ciebie.- Kiba przyleciał do siedzącej pod grzejnikiem dziewczyny. Ta szybko chowała dłonie w rękawy, jednak szatyn zdążył zauważyć, że miała je obandażowane.- Co się stało?
-Nic takiego. Dzięki za babeczki. Z miłą chęcią zjem!
Blondyna zabrała mu je i wpakowała sobie jedną do buzi. Inuzuka uśmiechnął się i podał jej termos z ciepłą herbatą, który dziewczyna przyjęła z wdzięcznością, malującą się w jej oczach. Była głodna. Nie jadła kolacji, a dzisiaj ledwo z łóżka wstała, już musiała biec na lekcje. Śniadania też nie zjadła. Dobrze, że miała w szkole przyjaciół.
Wróciła na miejsce swojej kary. Jeżeli dobrze liczyła, zostało jej mniej niż połowa z tych dwudziestu pięciu do odpracowania. Wzięła się od razu do pracy, chcąc zrobić jak najwięcej. Był piątek. W sobotę dokończy robotę i wypocznie. A w niedzielę, gdy wróci ojciec, nawet nie zauważy, że coś było nie tak.
Pracowała długo i dopiero po pierwszej stwierdziła, że odpracowała większość. Ledwo trzymała się na nogach. Była zmęczona, głodna i przemarznięta. Do tego wiał straszny wiatr i zacinał śniegiem prosto w jej twarz. Przykucnęła za murkiem, czekając aż wiatr ucichnie i będzie mogła bez przeszkód wrócić do domu. Nawet nie zauważyła, kiedy usnęła.
Obudziło ją mocne klepnięcie w policzek. Otworzyła powoli oczy, nie bardzo wiedząc, gdzie się znajduje i co się wokół niej dzieje. Ktoś stał nad nią i coś mówił.
-Co tu robisz? Zamarzniesz! Już dawno powinnaś być w domu!!
-D-d-d-d-d-d-d-omu?- z trudem powiedziała, szczękając zębami z zimna.
-Zabiorę cię do siebie!
Nieznajomy wziął ją na ręce i otulił płaszczem, który miał na sobie. Blondynka zasnęła na chwilę, a gdy się obudziła, chłopak, który ja niósł, wchodził właśnie do dużego domu. Posadził ją na stole w kuchni, po czym znikł na korytarzu, by zaraz wrócić najwyraźniej z matką.
-Ona?! Nie miałeś kogo znaleźć, tylko…
-Jest cała przemarznięta. Spała na ulicy tylko kilkanaście metrów od naszego domu. Miałem ją zostawić, by zamarzła?
-Nie! Oczywiście, że nie. Zaraz coś zrobię, by ją rozgrzać.
Do zmarzniętego mózgu Naruko zaczęły docierać fakty z otoczenia. Kobieta wzięła ją do łazienki, rozebrała, po czym wyszorowała w gorącej wodzie i ubrała w jakieś grube ciuchy. Później dziewczynka dostała ciepłą zupę do zjedzenia. Pałaszowała, aż jej się uszy trzęsły. Gdy skończyła, razem z kilkoma dokładkami, chłopak, który ją wziął, usiadł obok niej i podał jej kubek gorącej herbatki.
-Jak się tam znalazłaś, Naruko?- spytał.
-Skąd wiesz, jak się nazywam?- zdziwiła się.
-Często cię widuję z gabinecie Hokage, gdy przyjmuje od niego misje.- odpowiedział jej z nikłym uśmiechem.
-Jesteś… Itachi Uchiha, prawda??
-Zgadza się. A teraz powiedz, jak się tam znalazłaś.
-Miałam karę.-powiedziała cicho.
-Karę?
-Zbudowaliśmy bałwana i rzucaliśmy się śnieżkami. I jeden pan dostał niechcący śnieżką w twarz. I się zdenerwował. I zaczęliśmy uciekać. I rozdzieliliśmy się. I mnie podcięli jakieś chłopaki na ulicy. I on mnie złapał. I kazał mi odśnieżać ulicę 5 godzin za każdego z nas, a było nas pięcioro. I…
-Dobrze, już wystarczy!- przerwał jej Itachi, gdyż dziewczynka zaczynała mówić coraz szybciej.- Długo pracowałaś??
-Zostało mi jeszcze coś koło pięciu godzin.- powiedziała, zadowolona z faktu, że zrobiła tak dużo sama.
-Pracowałaś przez dwadzieścia godzin?!!!- prawie krzyknęła kobieta.- Ile dni??
-Trzy…
-Wychodzę!- brunet wstał nagle.- Idę porozmawiać sobie z tym facetem…
-Nie myślisz, że jest trochę za późno??- spytała matka.
-Właśnie teraz będzie najodpowiedniejsza pora.- powiedział, po czym uśmiechnął się i wyszedł z kuchni. Po chwili słychać było trzask głównych drzwi.
-Ja nie chciałam przysparzać żadnych problemów… - mruknęła Naruko, wpatrując się w swój kubek. – Może ja już będę szła…?
-Gdzie niby chcesz iść?? – kobieta posadziła ją z powrotem na krześle i uśmiechnęła się ciepło. – Itachi niedługo wróci, tylko załatwi pewną sprawę znęcania się nad nieletnimi.
-Ale to nie było jeszcze takie złe. Gdyby nie ten mróz, byłoby nawet fajnie.
-Nie takie złe? – powtórzyła po chwili kobieta. – Co masz na myśli?? Ktoś ci coś wcześniej zrobił??
-Znaczy się… Na początku nauki tacy starsi chłopcy złapali mnie w uliczce, między domami. – przyznała się niechętnie. Głupio jej było mówić obcemu człowiekowi o swoich porażkach. Ojciec zawsze jej powtarzał, że musi być silna, mimo przeciwności losu. Sam taki był.
-I co zrobili?? – dopytywała się brunetka.
-Mocno mnie zbili. Tata chciał ich ukarać, ale… nie pamiętam dokładnie ich twarzy. Tylko ból…
Kobieta wpatrywała się w dziewczynę z szeroko otwartymi oczami. Wyobraziła sobie swojego syna, który przychodzi do niej pobity przez jakiś wyrostków. Itachi na pewno dałby im popalić. A nawet gdyby jego brat nie pamiętał twarzy złoczyńców, sam jakoś by doszedł do tego, kto to był. A ta drobna blondynka. W wieku jej młodszego syna. Napiętnowana przez wszystkich. Nienawidzona za sam fakt swojego istnienia. Odrzucana. A jednak radosna, uśmiechnięta, silna i potrafiąca wyciągnąć pozytywy z każdej sytuacji. Dlaczego tak jest??
-Wiesz, Sasuke często mi o tobie opowiadał. – odezwała się w końcu do Naruko, by przerwać ciszę.
-Naprawdę?? – zdziwiła się Namikaze. – Nie jesteśmy przyjaciółmi. On nawet chyba się nie chce zadawać z kimś takim, jak ja…
-Tak się zachowuje?? – tym razem zdziwienie zabrzmiało w głosie kobiety.
-Nie, ale… po prostu zawsze otacza go tyle osób, a ja jestem prawie całkiem sama. On jest taki mądry, a ja nie mogę sobie poradzić w szkole. Nawet odezwać się do niego nie mogę, bo takie dziewczyny od razu się na mnie rzucają. To jest jakby… całkiem inna liga, niż ja.
Brunetka zaczęła się głośno śmiać, powodując tym samym zaskoczenie na twarzy blondynki. Nie dalej jak wczoraj tych samych słów użył Sasuke, opisując jego stosunki z Naruko. „Całkiem inna liga, niż ja”. Tyle, że jemu chodziło o zachowanie blondynki.
-Wiesz, powinnaś czasem z nim porozmawiać. On by tego bardzo chciał.
-Serio?? – na twarzy dziewczyny wykwitł najszczerszy uśmiech, jaki kobieta widziała. – W takim razie w poniedziałek spróbuję zamienić z nim kilka słów.
-Będzie bardzo zadowolony…
-Kto będzie zadowolony??
Do kuchni wszedł ojciec, mąż i głowa rodziny. Przez chwile patrzył na sączącą herbatkę Naruko z szeroko otwartymi oczami, aż w końcu zwrócił się w stronę żony.
-Co ONA robi pod moim dachem?!!!!
Blondynka automatycznie przeleciała wzrokiem po pomieszczeniu, szukając najbliższej drogi ucieczki. Słyszała już wielokrotnie taki ton w swoim życiu. Zazwyczaj później musiała szybko uciekać, albo przytrafiało jej się coś złego.
-Rozmawia ze mną. Zabronisz mi już przyprowadzać gości?? – słowa kobiety miały za zadanie przeciwstawić się mężczyźnie, ale jej głos wyraźnie drżał.
-Jakim prawem ten szczeniak tu jest! NIKOMU nie wolno się z tym demonem zadawać! Tak powiedziałem i wszyscy muszą się tego trzymać!!!
-Ale…
Trzasnęło krzesło. Naruko wybiegła z kuchni i znikła na korytarzu, zanim ktokolwiek zdążył ją powstrzymać. Kilka chwil później do kuchni wszedł Sasuke, przecierając ręką zaspane oczy.
-Mamo, dlaczego Naruko do nas przyszła? Stało się jej coś?? Płakała… - dopytywał się chłopczyk. Zaraz jednak umilkł, patrząc na wściekłego ojca i równie, jak nie bardziej wściekłą matkę. – Kłócicie się?
Rozległ się trzask i głowa mężczyzny odskoczyła w bok. Na policzku pojawił się duży, czerwony ślad, a on sam spojrzał osłupiały na kobietę, która wpatrywała się w niego wściekła. W tym samym momencie do domu wpadł Itachi i nadal ubrany, w butach, wbiegł do kuchni. Od razu zrozumiał sytuację i spojrzał wściekły na ojca.
-Gdzie Naruko? – spytał, zaciskając pięści tak mocno, że aż pobielały mu knykcie.
-Ten demon nie ma wstępu do mojego domu!
-Ona nie jest demonem… - powiedział cicho Sasuke, na którego i tak nikt nie zwrócił uwagi.
Po chwili w kuchni rozpętała się kłótnia pomiędzy żoną, a mężem. W tym czasie Sasuke ulotnił się z pomieszczenia. Po kilku minutach słychać było tylko głośny trzask wejściowych drzwi. Itachi zaklął pod nosem i wybiegł za bratem, by razem z nim poszukać młodej Namikaze. W domu Uchiha nadal trwała kłótnia. Była to jedna z największych kłótni, która udowodniła panu domu, że z kobietą nie warto zadzierać.
-Gdzie ty się wybierasz o tej porze! – Itachi złapał brata na rogu ulicy. – Masz wrócić do domu. Ja jej poszukam!
-Nie! – krzyknął Sasuke, ale zaraz speszył się swoim wybuchem. Itachi był dla niego autorytetem, którego słuchał, w jakiejkolwiek sprawie To był pierwszy raz, gdy mu się sprzeciwił. – Ja… ja chcę też jej poszukać. Naruko jest…
Starszy Uchiha uśmiechnął się i zawiązał bratu szalik na szyi. Sasuke odwzajemnił uśmiech, nadal zażenowany swoim irracjonalnym gniewem. Naruko… nawet jej nie znał. Była słaba w szkole. Rozbrajała. Miała niewielu znajomych. Zazwyczaj była sama. Często widział ją smutną, siedzącą w kącie, przez nikogo nie zauważaną. Chciał do niej podejść, ale… Zawsze mu coś w tym przeszkadzało. A teraz mógł z nią porozmawiać. Musiał ją tylko znaleźć.
-W takim razie ja sprawdzę jej dom i miasto. Ty zobacz miejsca, w których lubi przebywać.
-Dobrze, aniki.
Sasuke sprawdził już jezioro, polanę w pobliskim zagajniku, opuszczoną szopę i kilka innych kryjówek, z których korzystała Naruko sama lub ze swoją paczką. Kilka z nich było zawalone śniegiem i niedostępne, co zawężało pole poszukiwań. Sasuke domyślał się, że dziewczyna może mieć jeszcze więcej miejsc, w których mogła się zaszyć, a o których on nie wie. O tych kilku dowiedział się, słysząc rozmowy blondynki lub, gdy ją przypadkiem widział samą, podczas spaceru z bratem albo matką. Sam już nie wiedział, gdzie jeszcze mógłby pójść. Pomysły skończyły mu się już chwilę temu. Poza tym wiał przeraźliwie zimny wiatr. Wsadził przemarźnięte dłonie do kieszeni kurtki, uprzednio naciągając na głowę kaptur.
-Naruko, gdzie jesteś?
Rozglądnął się wokół, zastanawiając się, dokąd mógłby teraz pójść. Był niedaleko akademii. Spojrzał na nią, jakby stamtąd mógł oczekiwać jakiejś pomocy. Nagle ruszył w jej stronę. Zauważył, że jedno z niższych okien było otwarte. To znaczyło, że ktoś tam może być…
Oczywiście! Sasuke uśmiechnął się do siebie. Przecież Iruka-sensei czasami pozwalał Naruko zostawać z nim do późna, gdy Hokage wyruszał na misje. Blondynka lubiła tam przebywać. Teraz też mogła tam być.
Przez okno wpadł do piwnicy. Powoli, w ciszy wszedł na drugie piętro, gdzie ich nauczyciel miał swój gabinet. Gdy był już kilka kroków od drzwi, usłyszał cichy szloch, dobiegający z wewnątrz. Po cichu otworzył drzwi i rozejrzał się po pomieszczeniu. Oprócz biurka i wielu szafek, zapchanych papierami oraz szafy była tutaj jeszcze kanapa i stolik. Stamtąd dochodził płacz.
Znalazł Naruko za kanapą, w przemoczonym ubraniu, bez butów, przemarźnietą. Obejmowała rekoma własne nogi, a twarz wtuliła w kolana. Całym jej ciałem trząsł szloch i zimno. Podszedł do niej, przykrył ją własną kurtką i przytulił. Próbowała uciec, ale nie pozwolił jej. Blondynka rozpłakała się jeszcze bardziej.
-Po… po co tu przy-szedłeś? – chlipała. – Nawet mnie nie lu…bisz… nikt mnie nie lubi… wszy mnie nie… nawidzą…
-Naruko, to wcale nie jest prawda…
-Właśnie, że tak! – krzyknęła, odsuwając się od niego. – Ty i tak nie zwracasz na mnie uwagi. A te dziewczyny traktują mnie jak śmiecia! Ile razy chciałam z tobą pogadać, a one…
-Ja wcale im nie mówiłem, by tak robiły. Wcale nie chciałem, się od ciebie odgradzać! – Sasuke złapał dziewczynę za ramiona i potrząsnął lekko. – To wszystko, to jedno wielkie nieporozumienie…
-Kłamiesz! Wszyscy kłamią! A później mnie wyzywają, biją, szydzą ze mnie. A ja chce po prostu kogoś, kto mnie będzie lubił…
-Ja cię lubię… - brunet przytulił dziewczynę, która nie miała siły już się kłócić. Tak bardzo chciała, by to była prawda.
Itachi zaprowadził Naruko do jej domu i położył ją do łóżka. Dziewczynka długo jeszcze nie mogła zasnąć, więc Uchiha przeczytał jej bajkę, o którą prosiła. Sasuke przyprowadził ją do ich domu, gdzie matka przebrała ją w suche rzeczy. Ojciec był u siebie i leczył zranioną dumę. Chcieli, by przenocowała u nich, ale blondynka nie chciała sprawiać więcej kłopotów. Dlatego znaleźli się tu.
Przystanął w drzwiach i spojrzał na śpiącą Naruko. Dziewczynka wyglądała przesłodko w czasie snu i tak spokojnie. Na ustach Itachiego pojawił się uśmiech, który nie wróżył nic dobrego.
-Niedługo Naruko… pamiętaj o tym… już niedługo…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz